czwartek, 12 listopada 2015

koniec wiatraków

Chyba się starzeje.
Znudziło mnie pisanie o sobie i tylko o sobie.
Zachciało mi się przeprowadzki.
Zamieszkałam tu: http://pasjematkiwariatki.blogspot.com/
Zapraszam w moje skromne, wirtualne progi.

Teraz nadrabiam zaległości, przenoszę linki i dalej walczę z wiatrakami. Ale raczej chwalić się tym nie będę :)

Dla Szczypty i Cytrynki przesyłam buziaki!
Szczególne :)
Wy już dobrze wiecie za co :*

sobota, 11 lipca 2015

posrało ludzi

czasami lubię sobie looknąć co słychać na fb Męża.
co widzę?
Bijemy Rekord Polubień dla Jana Pawła II, poniżej fotka Ojca Świętego i najważniejsze...
"Nasz kochany Ojciec Święty,Cudowny najlepszy na świecie
TO ZDJĘCIE ZASŁUGUJE NA MILION POLUBIEŃ!"

myślę że odmawiając jedną "zdrowaśkę" sprawię większą radość Papieżowi.
innego zdania jest 37 164 osób. stan na 00:04

o czym mówię?
https://www.facebook.com/janpawelI?fref=nf - posrało ludzi!!
mówię o zdjęciu w samolocie, bo widzę że tego więcej jest...<załamkaaaaa>

wtorek, 23 czerwca 2015

dziecko to nie wyrok

nie przypominam sobie, aby z chwilą kiedy na świecie pojawiły się nasze dzieci, dostaliśmy wyrok siedzenia w domu i totalnego fixu na punkcie dzieci.
nie tworzę notek bo...nie mam czasu.
Was czytam regularnie :)

w tym roku czeka nas 5 wesel. jedno już za nami. to pierwsze wesele Ątusi. bawiła się na nim cudnie.
w tygodniu czas poświęcamy na metamorfozę naszej ruderci oraz biznes emerytalny. łącząc to z zapewnieniem naszym dzieciom szczęśliwego dzieciństwa, robi się ekstremalnie, nie znamy pojęcia nuda.
kiedy nadchodzi niedziela, uruchamia nam się instynkt włóczęgi. jak nie bawimy się na weselu, albo na panieńskich i kawalerskich, zwiedzamy. Synek, który skończył 4m-ce poznał już Toruń, Elbląg o Sopocie, Gdańsku i Gdyni nie wspominam, bo to lokalne podwórko. Co zwiedziła nasza Trzylatka nie mówię, bo musiałabym zwiększyć listę.

Trzylatka ostatnio była z nami na żużlu. Kibicowała dzielnie "GKS"!
dzieje się

jak zwiedza się z dziećmi? dużo miejsc ma status "wrócimy tam" bo np. dźwigać naszego 9kg Klocuszka Synka i 18 kg Córcię po schodach aby obejrzeć panoramę Elbląga nam się nie chciało. Córcia zapewne połowę drogi pójdzie sama, ale Synek niekoniecznie.

nasze wyjazdowe must have dla Synka to chusta. generalnie chusta to świetna sprawa. kiedy Syn nie wie, czego chce od życia, chustujemy się. podczas mega upałów dzielnie Synek podlewał ze mną trawę. codziennie i w chuście.

poważnie zastanawiam się nad zmianą bloga. zamykać raczej nie zamknę, ale myślę o nowym miejscu? gdzie matka wariatka będzie mogła dzielić się swoimi pasjami? tylko...czy mi starczy na to czasu?

pozdrawiam Was niestety wietrznie i deszczowo.

poniedziałek, 18 maja 2015

ksiądz a ksiądz

ostatnia niedziela, to dla naszej rodziny święto.
mamy jednego Chrześcijanina więcej.
obydwoje z Mężem wiedzieliśmy, że nasze dzieci będziemy chrzcili.
pomimo tego iż duża część księży to obłudnicy.

ale poklei.

o tym, co myślę na temat księdza Proboszcza w naszej parafii i innych, pisałam tutaj.
wiedzieliśmy, że data chrztu naszego Synka, musi być niebanalna.
to nie może być taka zwykła niedziela.
wybraliśmy 17.05. dzień po naszej 6 rocznicy ślubu.
jak to moja Mama ładnie określiła "był ślub, noc poślubna i jest dziecko".
problem w tym że w naszej parafii chrzczą w 2 i 4 niedziele miesiąca a zeszła niedziela, była trzecią.
dla naszego Proboszcza, to jest problem.
poszliśmy zapytać i Wikary jak spojrzał w kalendarz, to zbladł. aby ochrzcić tak jak chcemy, potrzebna była zgoda Proboszcza. Proboszcz to nerwus i przed nami była Pani która chciała też niestandardowo chrzcić. Proboszcz "był niespokojny" kiedy poznał tamten termin. 
dlatego mieliśmy plan B - inna parafia.

moja Mama powtarzała mi od zawsze "słuchajcie ich ale nie naśladujcie". tak napisane jest w Ewangelii Św. Mateusza. nie mam zamiaru nikogo obrazić. jedynie skłonić do dyskusji.
wkurza mnie mówienie że ktoś nie wierzy w Boga, bo księża to obłudnicy.
albo do kościoła nie chodzą, bo nie odpowiada im zachowanie księży.
uwierzcie mi, odkąd dowiedziałam się że w naszej parafii obowiązuje nieoficjalny cennik za Mszę Św., mam focha na ten kościół. od dawna jak tylko możemy, chodzimy do innych kościołów.
cennik za Mszę. chciałam zamówić dla Rodziców ale okazało się, że moja ofiara jest zbyt niska. nie, nie dołożyłam brakujących złotówek. zabrałam kopertę i ...poszłam do innego kościoła!!
sorry nikt nie będzie mi mówił ile mam dać. dam ile mam albo uznam za stosowne.
tak wiem, mamy obowiązek wspierać finansowo kościół. każdy chrześcijanin tak musi. ale dzięki Bogu nie jest nigdzie napisane, że mamy wspierać swoją parafię. dlatego dopóki polityka naszego Proboszcza się nie zmieni, złamanej złotówki nie wyłożę na funkcjonowanie tej parafii. wypełniamy obowiązek w innych kościołach, tam z radością dajemy na tacę. długo nie musiałam szukać kościoła w którym za tak śmieszne pieniądze, wg. polityki Proboszcza, została odprawiona Msza za Rodziców.

długo też nie szukaliśmy kościoła w którym ochrzcimy Syneusza.
znaleźliśmy Parafię w której nie było z niczym problemu.
ja miałam milion pytań organizacyjnych, aż było mi głupio.
Wikary z uśmiechem odpowiedział na wszystkie dodając mi otuchy mówiąc"kto pyta, nie błądzi".
nauki bardziej pasowały nam w piątek, nie w sobotę - nie ma problemu.
Tata i Mąż chcieli czytać czytania - nie ma problemu .

no i koperta. jedno z moich pierwszych pytań "ile"
odpowiedź "tyle ile możecie dać"
kopertę zanieśliśmy w piątek, położyliśmy z inną papierologią typu zaświadczenia.
trzy razy mówiłam o niej. zaświadczenia powędrowały na swoje miejsce, koperta leżała nietknięta przez Wikarego na stole do samego końca spotkania.

da się? oczywiście że da się znaleźć kościół w którym wiara jest żywa i ksiądz swoim zachowaniem zachęca a nie zniechęca. wystarczy chcieć i szukać.
no i przestać się wykręcać, że księża to buraki na których nie chce się patrzeć.

wtorek, 12 maja 2015

słychać

jedziemy. zupełny przypadek sprawia, że przed nami znajomi w aucie tej samej marki, większym modelu.
Mąż zastanawiał się nad tym modelem, mi podoba się nasz. dyskutujemy tak pomiędzy sobą o tyłku samochodu i innych takich auta atutach "urody". nagle z tyłu do rozmowy wrzuca swoje 3grosze Córencja:
- ale X(tu pada imię znajomego) ma fajny tyłek

:D

niedziela, 26 kwietnia 2015

cuda się zdarzają!

kiedy musiałam leżeć, będąc w drugiej ciąży, między innymi przeglądałam blogi. nie tylko te mi znane. w moim wirtualnym spacerze natrafiłam do miejsca w którym dowiedziałam się o Nowennie Pompejskiej. ktoś miał problem i upatrzył sobie właśnie taki ratunek. generalnie jak dowiedziałam się o co w tej Nowennie chodzi, wiedziałam że nie będę jej odmawiała. moja wiara jest letnia i wyzwaniem jest dla mnie zmówienie jednej części Różańca, co dopiero trzech.
dziewczynę podziwiałam, o sprawie zapomniałam.

niedługo później dowiedziałam się o nieszczęściu, które stało się moją obsesją. nie dotyczyło ani mnie, ani nikogo z bliskich mi osób, ale było to dla mnie tak straszne i smutne, że nie mogłam przestać o tym myśleć. obsesyjnie myślałam jak pomóc? jednak wszystko co wymyśliłam okazało się być kroplą w morzu potrzeb.

potrzebny był cud.

zbieg okoliczności sprawił, że przypomniano mi o Nowennie Pompejskiej. wzbraniałam się przed nią w obawie, że nie dam rady. ale chęć pomocy była silniejsza niż pesymizm, że i tak dzieje się zawsze "wola nieba". podjęłam wyzwanie, bo i tak leżałam do góry brzuchem w większości sama w domu. Mąż nie był jakoś mega zdziwiony. jest zahartowany moimi pomysłami. obiecał wspierać ale i przygotowywał psychicznie na to, że intencja może być wysłuchana nie do końca tak jak sobie tego życzę. wiedziałam o tym. przed rozpoczęciem Nowenny naczytałam się, że wielu osobom się spełniło to o co prosili dosłownie, części spełniło się zupełnie inaczej ale byli zadowoleni. wiedząc że nie zaszkodzę, rozpoczęłam modlitwę z ufnością.

i pod koniec cz.2 stał się cud!
moje serce przepełniło ogromne szczęście! udało się!!
nie pisała bym o tym,bo nie lubię się chwalić,  gdyby nie treść części dziękczynnej "Wszędzie będę opowiadać o miłosierdziu, które mi wyświadczyłaś.[Królowo Różańca Świętego] O ile zdołam będę rozszerzać nabożeństwo do Różańca Świętego, wszystkim głosić będę, jak dobrotliwie obeszłaś się ze mną, aby i niegodni, tak jak i ja, grzesznicy, z zaufaniem do Ciebie się udawali."

piątek, 17 kwietnia 2015

jazda bez trzymanki dzień pierwszy i drugi

tak rozumiem wyjazd Męża w krótką delegacje.
skład naszego domostwa to Córcia, Synek i ja.

przed wyjazdem pakowanie. uwielbiam pakować Mężowi torbę. to znaczy On sam robi casting co zabiera, ja pięknie i równiutko układam w walizce czy torbie. tym razem miałam asystę. Córcia ochoczo mi pomagała ucząc się w międzyczasie jak sprawić Tatusiowi przyjemność i sprawić aby mniej za nami tęsknił.
dzisiaj nasza miesięcznica. 6 rocznica ślubu już za miesiąc. może dlatego, że wypada w sobotę czuję się tak podekscytowana jak 6 lat temu. tym razem ja planów nie mam. poza nauką dla rodziców, bo Syneusza chcemy chrzcić 17.05

dzień 1, dokładniej wieczór pierwszy przebiegał normalnie. do momentu aż Syneusz zjadł wszystko co mleczarnia dała i stwierdził, że mu mało. dał temu wyraz głośno i wyraźnie, aby wszyscy słyszeli, że nasz nieco ponad 2miesięczny potomek ważący 7kg jest mocno niezadowolony z życia.
nastrój udzielił się też naszej prawie 3letniej córci, która po fazie "siama" ma fazę "nie lubię siama", zwłaszcza jak jest zmęczona.
nie ma na to wpływu pojawienie się Syneusza, bo faza "nie lubię" pojawiła się kiedy Ątek był w brzuszku.
wytrwałam duet ryczących dzieci w zdrowiu psychicznym, całkiem jak na siebie niezłym.

tak oto przeszliśmy do dnia drugiego, generalnie spokojniejszego. Córcia rano obejrzała bajeczki, Syeusz cierpliwie poczekał na jedzonko, aż siostrze jego zrobię jedzonko i ryki na dwa gardła odbyły się tylko w porze drzemki Córci. ale udało mi się jej przetłumaczyć, że nie ma co ryczeć bo Ona mówić o swoich problemach umie i nastał względny spokój. względny, bo Córencja mówi że tęskni, Syneusz piłuje i nic mu się nie podoba. gardzi nawet piersią, to zły objaw. czasami tylko ją chwyci, by nieco podjeść jak już czuje że z głodu umiera. ma ochotę przebywać najlepiej u mamisi na rączkach i spacerujemy, ewentualnie bujamy. siedzenie jest dla starych bab a mamisia przecież jak co roku 22urodziny obchodzi.

w poniedziałek, kiedy już wiadomo było że Mąż jedzie i to szybko, zadzwoniła do mnie Mamusia Mężusia:
- ojej jak TY sobie poradzisz z dwójką? to może wezmę Córcię na weekend?
wyrodna matka jestem, bo Córcią nie jestem umęczona, Córci mi szkoda. dziecko oddałam i jutro jedziemy.  jestem umęczona tym, że po tańcach z Synem nie upiekę Mamusi Mężusia tortu na urodziny! wszystkim piekę, jej kurcze mogę nie zdążyć...kwiecień, a raczej bieżący tydzień kwietnia, to imprezy. Brat 17,Mamusia Mężusia 18 ja z Hitlerem. dobrze że Mąż w niedziele rano wraca. 2 imprezy w niedziele a moje urodziny nie wiadomo kiedy. może w czerwcu? bo cały maj imprezujemy. aczkolwiek moje urodziny to najsłabsza impreza roku.