sobota, 19 lipca 2014

opadajace ręce i marzenie Męża

ręce opadły po raz pierwszy:
położyłam dziecię i sama miałam ochotę wtulić się w podusie, gdy Mąż zakomunikował mi, że resztę wieczoru ma dla mnie. spojrzał na zegarek(21:30), na mój strój(koszula nocna), lekko się zaniepokoił(o tej porze zwykle zaczynam życie:D), ale kiedy uspokoiłam, że jest ok, wtuliłam się w podusie i Męża. On miał w planie uśpić zmęczoną żonę i,skoro ja padłam, obejrzeć jakieś pierdoły w tv. w sypialni nie ma tivika :D mi odeszła chęć na spanie, dlatego do przytulania doszedł "wspomnień czar" poprzedzony "wieczornymi Polaków dialogami". nie wiem jak to się stało, że wróciliśmy do 16.05.2009 i najlepszego ślubu i wesela na jakim byliśmy. naszego!!! oczywiście z całym szacunkiem dla osób, które nas zapraszały :) w każdym razie to był cudowny dzień, zorganizowaliśmy wszystko sami, to były nasze pomysły i tylko niektóre rzeczy niezależące od nas, np. delikatna mrzaweczka zamiast wymarzonego słońca, nie do końca wypaliły. szczerze? jakoś tak nie do końca nam to przeszkadzało...ale do rzeczy.
- Kochanieee...weź mi opowiedz o Twoich emocjach. jak Ty dzisiaj wspominasz nasz ślub- ułożyłam się wygodniej w podusiach, przymknęłam oczy gotowa wszystko sobie wizualizować...
- Skarbie?? przecież Ty też tam byłaś... - opadły mi ręce....

***
następnego dnia nasza pierworodna stwierdziła, że matka ma średnio wyćwiczony biceps, bo co tam ręce opadające raz na jakiś czas. należy koniecznie zmusić rodzicielkę do większej dbałości o tą część ciała. nie pytajcie mnie jak to się stało, ale nasze dziecię włożyło grubego palca od nogi pod drzwi, w skutek czego ma w pionie pękniętego paznokcia. może kupię jej kask i zrobię pancerz z puszki po mleku skondensowanym?? no bo jak wytłumaczyć fakt, że ona ma DWA!!lata i w ciągu tych DWÓCH lat złamała sobie jedynkę, miała rączkę w gipsiku, złamała w taki sposób paznokieć??
co tam, że ja mam od jakiegoś czasu nieustannie JEDENAŚCIE RAZY TYLE i na swoim koncie zwichniętą rękę w gipsie i stłuczonego grubego palca?? jak jakimś cudem ona dożyje moich lat, to będzie mogła wydać autobiografię jak się poobijać, ale nie zabić.

***
na początku naszej znajomości mój Chłopak marzył o wspólnych wycieczkach rowerowych. niestety, źle wspominam takie eskapady z dzieciństwa, dlatego delikatnie wybiłam Skarbikowi pomysł z głowy.
do czasu. w zeszłym roku marzenie przybrało na sile. Mąż chciał nabyć mi wypasiony sprzęcik, abym poczuła komfort jazdy. model, który spełniał wymogi, był w cenie mocno wypasionej.
to był argument, który miał mi dać czas na ponowne wybicie z główki Hasbencika tego pomysłu. niespodziewanie dla nas wszystkich, gdy żabcia pierdła nam w dzikim polu, kilka km. przed celem romantycznych walentynek, stwierdziłam że do pracy będę jeździła rowerem. nie wiem ile czasu zbieraliśmy zęby z podłogi, po takiej mojej odmianie, ale gdy już znowu komplet uzębienia był na miejscu, zaczęłam śledzić prognozę pogody i niecierpliwie oczekiwać sprzyjających warunków atmosferycznych. pierwszego dnia Mąż patrzył i nie dowierzał widząc mnie w pełnej gotowości rowerowej. no i tak oto zaczęłam jeździć do pracy. nie zawsze, ale często. to 9km w jedną stronę, góry i doliny, idalny odcinek na tour de Pologne.
wykorzystywałam rower Skarbika, bo Kochanie nabył swój sprzęcik aby pewnego lata pokonać jednorazowo ok.1052 km. to był powód dla którego Mąż już nie odpuścił tematu roweru dla mnie, bo na wycieczkę 1 rowerem? zresztą zamarzyło mi się jechać do pracy w długiej, zwiewnej sukience, z koszykiem, wyprostowana ... dlatego zaczęłam wybrzydzać. a to kolor zły, a to cena nie ta, a to coś inne nie takie... tak minął nam czas od kwietnia do 15 lipca, bo to właśnie tego dnia ukazała się mym oczom aukcja, mojego potencjalnego sprzęciku. wygląd nieidealny, ale ujdzie w tłumie, cena korzystna, Mąż już by jechał, bo wykupią! następnego dnia, w naszą miesięcznicę ruszyliśmy do nielubianej przeminie Gdyni. rower generalnie ok, Mąż szczęśliwy, wracamy z pasażerem. myślicie że to koniec historii?? jak dla mnie do kupienia jest tylko osłonka na zwiewną spódnicę, ale Skarbik zauważył większe braki. od wczoraj trwa casting na najlepszy sprzęt uzupełniający do mojego rowerku :). wczoraj spełniłam marzenie mojego Męża z etapu Chłopaka. udaliśmy się na bardzo romantyczną rowerową randkę :) radość najukochańszego bezcenna :)
zwłaszcza, że jutro w planach rowerowa randka nr 2 :)

6 komentarzy:

  1. hehe :) Rowerowe randki na pewno są super. Zazdraszczam szczerze, bo ja już na rower się niestety nie nadaję. Córcia chyba z tego co piszesz ma tendencję do urazów po Tobie. Kciuki trzymam by ten paznokieć się zagoił, by jego sprawa rozwiązała się jak najmniej boleśnie, bo w sumie nie mam pojęcia jak się taki paznokieć leczy/ratuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając Ciebie wiem, że TY się nie poddajesz i randkujesz wg. możliwości :) nieee zdecydowanie to nie ja :) bardziej Mąż, bo ten też ma bogatą kartotekę drobnych urazów :D paznokieć dzięki Bogu tylko pęknięty - odrośnie i będzie ok. plasterek na nóżkę i można łobuzować dalej :D

      Usuń
    2. :D No tak randkować randkuje, ale nie na rowerze ;) więc tego uroku randkowania na rowerze zazdraszczam tak po cichu :) Ciekawe jak z wiekiem będzie się jej to łobuzowanie rozwijać ;) Czy wpisze się w powiedzonko, że mały łobuz-mały kłopot, duży łobuz-duży kłopot ;) Ale przynajmniej nie możesz narzekać na nudę ;)

      Usuń
    3. patrzę na nas - mój Mąż jako dziecko bardzo łobuzował, jak się wyszalał jako dziecko, to bardzo spokojny miał okres dojrzewania. ja byłam aniołek, ale nie chciałabym aby Ątusia dojrzewała tak jak ja :D

      Usuń
  2. Rower uwielbiam w okresie od maja do października poruszam się tylko rowerem, i ciągle nie mogę kupić sobie licznika choć obiecuje sobie to rok w rok, ale ciągle go brak, do tego siedzisko i z Lulcią poruszamy się rowerem. A Ątusia nieźle już w życiu swoim dwuletnim przygód miała, dobrze, że ze wszystkich wyszła cało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my na rowerze Taty mamy specjalnie siedzenie dla niej, jak z niego wyrośnie kupimy jej siedzenie dla większych żabek :D bo teraz ma takie na przednią ramę, bodajże do 18 czy 20 kg i bardzo lubi w tym jeździć :) daj TY spokój...osiwieje przez własne dziecko...

      Usuń