poniedziałek, 2 lutego 2015

przetwory z pieniędzy, czyli kontrolowanie wydatków jest przyjemne!

jestem z tych, co zawsze lubię coś mieć na "czarną godzinę".
kiedy jako dziecko dostawałam jakieś słodycze, planowałam konsumpcję w taki sposób, aby starczyło mi przyjemności jak najdłużej. od zawsze lubiłam komfort posiadania.
jakoś tak naturalnie wyszło, że kiedy dostałam złotówki, nie wydawałam wszystkiego od razu i na pierdoły. lubię kisić kasę, bo jutro może być mi bardziej potrzebna. nienawidzę wydawać pieniędzy, co akurat chyba cieszy mojego Męża :D. nienawidzę nieprzewidzianych wydatków. kiedy coś się psuje, ja jestem chora, bo uszczupli to budżet.
lubię widok salda swojego konta, zwłaszcza oszczędności. to znaczy, zawsze może być lepiej, jeśli chodzi o wpływ gotówki :D nie chodzi o to, że jesteśmy bogaci. raczej o to, jak z umiarkowanych dochodów,przy małym wysiłku, można stworzyć ekscytujący widok!
tak, mam problemy z dekielkiem, ale to nie powinno Was zaskoczyć.

w tej całej paranoi pojawia się mój Mąż wybawca, który stara się nauczyć mnie przyjemności kontrolowanego wydawania. wspólne konto założyliśmy na bardzo wczesnym etapie znajomości.
uwierzcie mi! da się trzymać puls na kasie!! da się do czegoś dojść w życiu mimo niezbyt dużych dochodów!! LUDZIE, DA SIĘ!
Mamuśka Mylcia  jakiś czas temu opisała jak fajnie jest kontrolowanie wydatków. ja też chcę podzielić się z Wami tą radością!

nasze dochody są umiarkowane. zapewne gdybym rzuciła konkretną kwotę, ktoś uznałby to za dużo, ktoś inny że bieda. nam starcza na wszystkie nasze potrzeby, dlatego słowo "umiarkowane" jest chyba najbardziej adekwatne.
pamiętam czasy, kiedy żyliśmy z jednej pensji. wiecie że nie było nam jakoś mega ciężko? bo umieliśmy sobie rozplanować wszystko tak, aby pogodzić interesy. kiedy wróciła druga pensja, zwiększyły się nasze oszczędności.
wniosek? bez względu na wysokość dochodu, można dać sobie radę.

kiedyś mieliśmy wspólne konto. dzisiaj mamy osobne. z przyczyn technicznych. loginy i hasła znamy, PIN do kart też :D
wniosek? bez względu na ilość kont da się planować swoje wydatki.

jak to zrobić?
tak jak pisze Mamusia Mylcia - przez pierwszy miesiąc zbieramy paragony,co jakiś czas studiując ich zawartość. dzięki temu widzimy na co ile kasy potrzebujemy.

teraz będzie metoda druga, bo nieco inna niż Mileny :)
w drugim miesiącu wiedząc ile na co potrzebujemy, zakładamy sobie "fundusze" albo robimy przetwory z kasy. nasze konta mają możliwość określonej ilości subkont. ponazywaliśmy je sobie po swojemu, a że "funduszy" mamy nieco więcej, na słoikach przykleiliśmy nazwy potrzebnych nam "funduszy" i tam odkładaliśmy stosowną sumę, w zależności od potrzeb danego "funduszu". jeżeli kasy nie wydamy w danym miesiącu, to w kolejnym mamy większą sumę do dyspozycji

nasze przykładowe "fundusze":
życie - czyli kwota na jedzenie, randki, przyjemności itd.,
m - to opłaty związane z gniazdkiem,
makro - w związku z tym że np. ulubione mleko Męża, albo moją wodę można czasami znaleźć w niewiarygodnie niskiej cenie, ten fundusz służy zaopatrzeniu naszej spiżarni,
żona/mąż - obydwoje mamy tendencję do debetowania swoich kont w celu nabycia drugiej osobie wypasionego prezentu. aby po takich zakupach coś na kontach jeszcze zostało, ustaliliśmy kwotę którą co miesiąc wpłacamy na ten "fundusz" i w ramach której operujemy robiąc sobie niespodzianki,
limonka - to kwota którą miesięcznie przeznaczamy na paliwo,
limonka remont - to kwota którą odkładamy na wszystkie sprawy związane z eksploatacją naszej bryczki. niedługo czeka nas bardziej kosztowna wymiana, dlatego już dziś o tym myślimy odkładając na to kaskę,
PiTątka- to fundusz Ątusi. to złotówki na wydatki związane z czymś extra dla córci.
ubrania - to złotówki na ciuszki
itd... .
oszczędności - mój ulubiony fundusz!! tutaj w zależności od przychodu przelewamy określoną kwotę, której z reguły nie ruszamy, bo dzięki dostosowaniu "funduszy" do naszych potrzeb, zwyczajnie nie ma takiej potrzeby.  jednakże czasami może zdarzyć się tak, że jakiś "fundusz"
wyda więcej niż ma. wtedy brakującą kwotę bierzemy z oszczędności, zapisujemy "funduszowi" dług i rozpoczyna spłatę jak tylko będzie nowe rozdanie kasy w "fundusze"
dlaczego tak robimy? po pierwsze dlatego, że z reguły "fundusze"finansują się same. sytuacje pożyczki mają miejsce tylko wtedy, kiedy dzieje się coś bardzo nieprzewidzianego. to my decydujemy ile damy do danego "funduszu". nie chcemy niepotrzebnie zwiększać konsumpcji.
po drugie dlatego, że oszczędności to najważniejszy "fundusz", dzięki któremu możemy starać się zrealizować marzenia chociażby o ...kredycie na większe m :D

rozliczanie funduszy:
jeżeli jedziemy na zakupy, to zdarza się tak, że za dany paragon płaci "życie" bo tylko do tego "funduszu" mamy dopięte karty. zakupy na paragonie mogą dotyczyć też np."makra"czy "ubrań". po powrocie do domu sumuje co wydały te fundusze i robię przelew głównemu sponsorowi czyli w tym wypadku "życiu".
jeżeli jedziemy np. po ubrania, z tego funduszu na konto główne przelewamy kwotę x, która rozliczamy po powrocie z zakupów.

to wcale nie jest trudne czy zakręcone. to jest przyjemne!
sceptykom polecam wypróbowanie tej metody przez 3m-ce.
gwarantuje, że nie tylko ja będę lubiła patrzeć na saldo oszczędności ;P

16 komentarzy:

  1. U nas konta mamy osobne. Każde z nas i z jego kasy odpowiedzialne jest za coś innego i tak mój mąż pokrywa wydatki związane z opłatami dotyczącymi mieszkania, opłaty za żłobek, a ja płacę wszelkie rzeczy związane z żywieniem, ubraniami, kosmetykami i inne. I zawsze każde z nas coś każdego miesiąca odkłada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my jesteśmy zdecydowanie za wspólną kasą nawet na 2 kontach :) ale żeby wspólna była :)
      łatwiej się żyje, tak mi się wydaje :D

      Usuń
    2. Kochana jakbym o sobie czytała!!! Też nienawidzę wydawać pieniędzy i nieprzewidziane wydatki wprawiaja mnie niemal w drgawki, mam manie oszczedzania, a mój mąż - rozrzutnik, od czasu do czasu uczy mnie jak cieszyć się z posiadania pieniędzy. Uzupełniamy się i wciąż uczymy kompromisow jesli chodzi o ten dyskretny i drażliwy temat, bo ja jakbym mogła to bym w ogóle wszystko przelewala na lokate :P
      Też bezsprzecznie jestem za wspólną kasą, inaczej robi się z tego "wspólne" życie jak na studiach, nie rozumiem tego bycia odpowiedzialnym za jakąś część, bo pojawia się jednak zawsze pokusa : co ugram to moje". A to przecież nie o to chodzi, żeby po kryjomu robić zakupy dla siebie na przykład.

      Usuń
    3. uspokoiłaś mnie - myślałam że ja tylko mam taki problem z wydawaniem kasy, zwłaszcza tej nieprzewidziane. my odkąd opracowaliśmy finanse, wydajemy tyle ile razem ustalimy i jest spokój w naszych interesach :) czasami tylko, jak idę na zakupy, Mąż robi mi listę rzeczy. bo ja mogę kupić 1 ser, szynka i wszystko :D
      dla mnie takie dzielenie kasy też jest bardzo niezrozumiałe. mam wrażenie, że oszczędza się mniej i to wspólne życie...takie...osobne trochę. po kryjomu to ja włosy w liceum farbowałam, jak mi kolor się nie podobał. już za stara jestem na takie podchody.
      my lubimy jeszcze...pokazywać sobie paragony z zakupów, jak robimy je osobno :D w celach czysto pokazowych tylko :)

      Usuń
  2. Nieprzewidywane wydatki zawsze kończą się u mnie złym humorem. U nas wygląda to trochę inaczej - ja nie pracuję, więc konto mamy tylko jedno. Kartą kredytową rozporządza mój mąż, kartą do bankomatu ja. Ślubny stworzył sobie program, do którego wprowadza wszelkie wydatki i trzyma rękę na pulsie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. program to dla mnie wyższa szkoła jazdy :D ja jestem prosty człowiek, a mój Mąż nie ma czasu na głębsze reformy techniczne :)

      Usuń
  3. U nas w domu szał na paragony ma mąż- trzyma je w portfelu, który z każdym dniem robi się grubszy, jakby tam tysiące ojro chował. Już raz mu powiedziałam, żeby go opróżnił, bo ktoś pomyśli, że serio ma kasy jak lodu, buchnie mu ten portfel, no i się nieźle rozczaruje, gdy zobaczy same paragony:).

    Ja mam konto co prawda, ale do niczego mi nie jest potrzebne, bo nie pracuję, więc nie wpływa tam gotówka. Myster Pi przelewa tam raz na ruski rok jakąś kasę, ale ja nawet pinu nie pamiętam. Wszystkimi rachunkami też zajmuje się mąż, bo to jego kraj i niech sobie płaci. Jeśli zamieszkamy w Polsce, role się odwrócą:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. heh mój Mąż też jest mistrzem w gromadzeniu śmieci w portfelu. paragony, bilety parkingowe, bilety wstępu...wszystko :D

      to też jest ciekawe rozwiązanie :)

      Usuń
  4. Z tymi paragonami to trochę źle napisałam. Bo najważniejsze jest zbierać pierwsze dwa miesiące. a Te paragony trafiały prosto do kopert, żeby porównać, kiedy zasiądziemy do podsumowania Naszych wydatków.
    Pozwolisz, że podlinkuję Twój post w moim wpisie :)
    a do konta mamy podpięte konto oszczędnościowe dla Hani :) Zastanawiam się, czy nie zrobić tak z Naszymi oszczędnościami, które zostają na koniec miesiąca...na koncie zawsze % by rósł...

    Pochwalić się też muszę, że oszczędzanie weszło już mi w nawyk :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. my system "przetworów " i "funduszy" wdrożyliśmy nieco później, jak już wiedzieliśmy na co ile kasy orientacyjnie potrzebujemy. po miesiącu nie zbieraliśmy już paragonów w celach poznawczych. pokazujemy je sobie...bo tak lubimy :P
      bardzo proszę, linkuj :) bo oszczędzanie może być proste i przyjemne :)
      teraz lokaty i konta oszcz. mają tak słaby procent że... ale mimo wszystko polecam, bo zawsze na waciki procencik będzie :) czekam aż zniosą "podatek Belki" PO obiecało to 8lat temu. jak do tej pory muszę oglądać w historii transakcji "podatek" i się denerwować... .

      Usuń
  5. ja lubię oszczędzać i drażni mnie wydawanie, lubię mieć coś na koncie ale nie mam dylematów wydać większej kasy jeżeli mam ochotę i czuję, że zakup jest konieczny bądź ułatwi życie, inna jest niestety moja kobieta, która jak tylko coś zarobi to większość wydaję na książki i kosmetyki, dlatego w w małżeństwie ja zamierzam zarządzać finansami domowymi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak zakup jest konieczny, to jest konieczny :).
      polecam kompromis w tej sprawie. u nas sprawdziło się wyznaczenie kwoty na wydatki która razem akceptujemy.

      Usuń
  6. Próbowałam, podchodziłam do tematu chyba ze 3 razy i za każdym razem kończyło się klapą. Zazdroszczę Tobie i innym, którzy są tak fantastycznie zorganizowani! :)
    Nas teraz pochłonęło mieszkanie, wyprawka, ciągle jakieś nagłe, niespodziewane wydatki więc ciężko mi to wszystko ogarnąć... ale jak już wyjdziemy na prostą, w miarę się urządzimy, jak już zaczniemy płacić tylko za swoje mieszkanie to kto wie? Może spróbuję znowu... :)
    Super, że jesteście tacy zorganizowani... Ja w sumie z natury to też takim dusigroszem byłam i zawsze lubiłam mieć coś na czarną godzinę :)

    P.S. Wysłałam Ci na maila zaproszenie do swojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. odkąd mamy wspólną kasę nie wyobrażam sobie inaczej :) ajć mieszkanie/wyprawka - bardzo dobrze wiem co masz na myśli. spróbujcie, spróbujcie bo naprawdę warto :)

      dziękuję za zaproszenie :) będę zaglądała :)

      Usuń
  7. Jestem za oszczędzaniem. w dzisiejszych czasach, kiedy ma się dzieci, to konieczność. Też stosujemy słoiki z odłożonymi kwotami - w trochę innej konfiguracji :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Calkiem fajny i sprawny system ;) Zdecydowanie takze naleze do ludzi, ktorzy lubia posiadac ;)

    OdpowiedzUsuń