Dziewczyny bardzo, bardzo, BARDZO!!! chciałabym podziękować za miłe słowa odnośnie latkacji. dziękuję za wsparcie!!! to dla mnie mega ważne. walczymy... .
muszę się spieszyć z publikacją, bo zaraz odbędzie się karmienie, coś tak mówią mi dźwięki dochodzące z łóżeczka. wczoraj nie zdążyłam także.. bez zbędnych wstępów zapraszam do historii porodu naszego młodszego dziecka.
jak wyglądał pierwszy poród, możecie przeczytać tutaj.
tam byłam wcześniej
muszę się spieszyć z publikacją, bo zaraz odbędzie się karmienie, coś tak mówią mi dźwięki dochodzące z łóżeczka. wczoraj nie zdążyłam także.. bez zbędnych wstępów zapraszam do historii porodu naszego młodszego dziecka.
jak wyglądał pierwszy poród, możecie przeczytać tutaj.
tam byłam wcześniej
Jakoś po 3 budzi mnie potrzeba fizjologiczna. Nie chce mi
się iść, bo wiem jak to będzie wyglądało. Niby pęcherz pęka w szwach, ale jak
dotrę już do wc, to wyleci kilka kropelek.
Zwlekanie nie ma sensu, bo w takim stanie ponownie nie usnę. Kiedy
wracam, budzi się Mąż, śpiący ostatnio bardzo czujnie. Uspokajam, że tylko w
toalecie byłam. Prawie usnęłam, gdy dzieciątko kopnęło i odeszły mi wody.
Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i oznajmiłam Mężowi co się stało. On spojrzał
na materac (suchy), na mnie i powiedział że mam się położyć po czym mnie
przytulił. Ja spanikowana
- Kochanie my musimy jechać a TY tak spokojnie mnie
przytulasz??
- Skarbie nie odeszły Tobie wody, tylko większa ilość
śluzu.- fakt, wszystko na dole już było gotowe na poród od dawna, czego dowodem
były sączące się ze mnie dziwne rzeczy.- skurcze masz?
- nie…
- to jeszcze nie rodzisz- dostałam buziaka, ale nie byłam do
końca przekonana.
Chwilę później
- Kochanie wiesz? Coś mnie boli. Ale to nie wygląda mi na
skurcz.
- Powiedz jak się skończy- Mąż zachowuje zimną krew.
- już…ile to trwało? Minutę? Eeee…chyba faktycznie nie
rodzę. Jakieś to dziwne…z Ątusią bardziej mnie bolało. Skarbie a jak już rodzę to jak nazwiemy dziewczynkę??
- nie wiem, ale od narodzin będzie trochę czasu na decyzję.
- myślisz że skoro nie wybraliśmy nic przez 9m-cy, to wybierzemy przez kilka dni??- śmiejemy się żartując ale kiedy zaraz znowu ból się powtórzył, Mąż zarządził wyjazd do
szpitala.
- ale Kochanie, to chyba jeszcze nie są skurcze, lajtowe
jakieś
- Skarbie przecież one się dopiero zaczynają. Zapewne zaraz
się nasilą
Zaczęliśmy się szykować. Bóle faktycznie się nasiliły i
wiedziałam już, że rodzę.
Ątusia spała sobie smacznie przygotowana przez nas na
ewentualność nocnej wizyty w szpitalu. Wiedziała, że rodzice mogą pojechać do
szpitala urodzić Rodzeństwo, ona ma się nie martwić, bo Ciocia i Wujek są w domu
i będą z nią cały czas, nie będzie sama. Chciałam ją obudzić, poinformować. Mąż
był przeciwny. Nie chciało mi się z nim na ten temat gadać, bo znowu miałam
skurcz.
Kiedy zobaczyłam wsteczne światła naszego samochodu, wpadłam
w panikę. Dzisiaj wtorek rano, „mój” doktor jest w sobotę, kto mnie poskłada??
„mojego” doktora poznałam rodząc córcię. Naprawiał mnie i
bardzo dobrze. Pamiętam dialog o tym, co tam się działo. Pamiętam moje
niezadowolenie z nacięcia i Doktora pewność siebie, że będę zadowolona.
Faktycznie byłam i jak tylko zaszłam w drugą ciążę myślałam o Doktorze
nieustannie. Bardzo chciałam umówić się na wizytę, żeby mnie obejrzał itd. Nie
wyobrażałam sobie, aby po drugim porodzie naprawiał mnie kto inny. Niestety
przetrzepałam neta i nie mogłam go namierzyć. Moje znajome rodziły też w tym
szpitalu i też z nim, to znaczy przewijał się podczas ich porodów.
Drogę do szpitala pamiętam całą. Zaspane miasto budziło się
do życia. Niedaleko przed szpitalem czuję chyba skurcze parte. Nie…to
niemożliwe. Za szybko. Weszliśmy do
szpitala, Mąż poszedł po wózek na izbę przyjęć. Kiedy dojechaliśmy Mąż poszedł
po torby, Pani wzięła mnie na badania. Wcześniej zadzwoniła po doktora.
-jest u Was (pada nazwisko)?- pani relacjonuje doktorowi co
za przypadek jakoś po 5 rano zjawia się na izbie, ja w tym czasie nie dowierzam…czy właśnie przed chwilą padło nazwisko „MOJEGO” DOKTORA??!!??
Rozważania przerywa pani z izby nakazując przygotowanie się do badań.
- ja mam chyba bóle parte- musiałam się natrudzić aby
wykonać prośbę
Pani spojrzała na mnie z miną „od godziny skurcze i już bóle
parte”? – zbadamy, zobaczymy.
Wszystko odbywało się jak na 5 rano przystało. Leniwie i bez
stresu. Kiedy Pani mnie zbadała zdecydowanie zmienił się wyraz jej twarzy i
wtedy rozpoczęła się akcja której żaden dobry film sensacyjny nie powinien się wstydzić.
- pani nie prze! Dziecko tylko blokują wody! Nie chcemy
rodzić na izbie!
Szkoda tylko, że nie dostałam instrukcji jak w nie przeć
kiedy czuje taką potrzebę. Zaraz…to co mi odeszło w łóżku?? Chwilę później
dociera Mąż i już naprawdę odchodzą mi wody. Pani daje Skarbowi telefon i karze
dzwonić pod wewnętrzny po doktora. Kiedy
zjawia się lekarz, moje serce się raduje! TO „MÓJ” DOKTOR!!! Zdecydowanie
lepiej mi psychicznie i poród zrobił się mniej straszny. Doktor instruuje jak
mam się zachowywać kiedy przychodzą skurcze i chce mi się przeć. Idą ze mną
szybko przez długi korytarz do windy, blokując główkę abym nie urodziła. Oni
się stresują, ja kiedy nie mam skurczy jestem w świetnym humorze, zagaduję ich
wesoło. W windzie czuję zapach perfum. Moje myśli zajmują rozważania, czy mój organizm już zakończył ciążę, bo nieliczną moją dolegliwością była nadwrażliwość na zapachy, przez cały czas. W windzie delktuje się wyczuwalną wonią. Kiedy wpadamy do sali porodowej, cztery osoby na raz coś mi robią.
Kłują, znieczulają, nacinają i nie wiem co jeszcze. Mąż nie zdążył dotrzeć do nas, kiedy usłyszał
mój krzyk i płacz dziecka. Prosiłam aby poczekać na Męża z pępowiną, ale nie
było czasu. Razem ze mną rodziły 4 inne panie, jednej z nich odklejało się
łożysko i ja nie byłam w najlepszym stanie. Tak wyglądał nasz poród rodzinny.
- to synek czy córeczka?
- synek- kładą mi Wojtusia na brzuszek- z jednej strony ulga, bo mamy imię. Z drugiej jakoś mi dziwnie, bo ciąże wyglądały bardzo podobnie.
Rozpoczyna się proces składania mnie. Na początku jest jak z
Magdlenką. Później jakoś tak…inaczej…
- Doktorze dwa lata temu Pan mnie jakoś inaczej naprawiał?-
jestem z tych co lubią wiedzieć co mi robią.
- tak. Doktor cierpliwie i wyczerpujący sposób opisuje mi
dlaczego tak jest i co się stało. Rozmawiamy chwilę o konsekwencjach dla mnie. Jestem spokojna, bo wiem że Lekarz robi
wszystko, aby było ok. dziękuję Bogu za to, że dane było mi rodzić z Dr
Niewiele się mówi o konsekwencjach naturalnego porodu dla
krocza. Mam w planie napisać o tym notkę, jak wystąpią ewentualne problemy i
będzie potrzebna rehabilitacja, aby walczyć o stan z przed ciąż. Nie chcę się
żalić, jedynie napisać coś konstruktywnego. Dlatego aktualnie oszczędzę Wam
szczegółów.
Mężowi udaje dostać się do nas. Przed wejściem do sali
dopełnia formalności, pyta czy ma syna czy córkę. To pytanie wyraźnie rozbawia położną. Kiedy
wyjaśniam jej, że chcieliśmy niespodziankę i nie znaliśmy płci do samego końca,
zdecydowanie zmienia nastawienie.
Podczas pracy Doktora dowiaduję się, że Synek miał 4750g i
61cm. Nie…chyba źle słyszę… ile?? Teraz już rozumiem co Doktor miał na myśli
zaraz po porodzie mówiąc „nie najlepiej pani wygląda”
Kiedy trafiamy na salę poporodową, moje myśli krążą wokół
Córci. Wytrzymuję do 8 i dzwonię do mojej sis, aby dowiedzieć się jak Żabka
zniosła naszą nieobecność
- Ątusia najpierw spanikowana wołała „tata? mama?” na widok
szwagra się rozpłakała, ale kiedy dowiedziała się że rodzice pojechali rodzić
Rodzeństwo, uspokoiła się i wróciła do swojego łóżka. Zaraz później pojawiła
się jednak u wujków i wbiła się im do łóżka. Nikt już nie spał w emocjach
czekając na kolejnego członka rodziny. Sis i Szwagier zakładali się, ile czasu
będzie mi potrzeba na poród i czy zdążymy do szpitala dojechać. Po narodzinach
dialog Wujków z naszą córcią:
- Żabko masz
braciszka, cieszysz się?
- tak!!
Chwilę później Córcia ma pytanie…
- siostrzyczkę też mam??
od wystąpienia skurczy mój poród trwał godzinę.
cieszę się że zdążyliśmy do szpitala :D
Szybko Wam poszło :P Ja gdy rodziłam, to również byłam szczęśliwa, że mój doktor będzie przyjmował poród- do innych nie miałam zaufania.
OdpowiedzUsuńOgólnie fajny wpis... cały poród przedstawiony tak...pozytywnie. Żadnego użalania, jak to bolało, ile było krzyku, ile złości...
Całkiem spory ten Wasz maluszek :) Zdrówka dla małego głodomorka :*
teraz się dopytałam i umówiłam na wizytę :)po upływie 6tyg sprawdzi jak wygląda dzieło :D
Usuńdrugi poród pod względem bólu był...bardziej przyjemny. no i krótszy. ból był, ale cały czas porównywałam ja to z Ątusią było :)
pierwszy poród od odejścia wód jakoś 2h, od skurczy 4.
ale zanim ktokolwiek zacznie mi zazdrościć powiem, że później nie było już tak fajnie :D
dzięki za post, warto wiedzieć co czeka przyszłego tatuśka po ślubie
OdpowiedzUsuńwiesz...poród porodowi nie równy, ale zdecydowanie polecam rodzić razem :)
UsuńSzybko poszło i bardzo dobrze:). To by się córeczka ucieszyła, gdyby w pakiecie była też siostrzyczka. Szkoda, że tak nie można, prawda? Przeczytałam post i przypomniał mi się mój poród. Fajny wpis, dzięki za przywołanie wspomnień!
OdpowiedzUsuńporód całkiem spoko, później znacznie gorzej. no ale cóż, musi być równowaga w przyrodzie :D
Usuńpolecam się na przyszłość :)
Wojtuś gdy się urodził ważył prawie 5 kg chyba żartujesz ???
OdpowiedzUsuńA poród podniosłaś mnie na duchu może u mnie też tak ekspresowo pójdzie :)
no właśnie nie żartuję. na obchodzie wszyscy podziwiali "trzymiesięczne dziecko" - tak go nazywali.
Usuńdrugi poród jest szybszy, więc jest dla Ciebie nadzieja :)
Lubie czytac takie porodowe sprawozdania. Godzinę od skurczy? To szybko Wam poszło! Buziaki *zuza
OdpowiedzUsuńnie spodziewaliśmy się że aż tak szybko nam pójdzie :D
UsuńSuper, że jesteście już razem a poród nie zostawił traumatycznych przeżyć :). Dużo zdrówka dla Was, niech Wam Maleństwo rośnie jak na drożdżach :)
OdpowiedzUsuńpierwszy był gorszy :P, dziękujemy za dobre słowo :)
UsuńNieźle... 5 kg i tak szybko poszło? W sumie dobrze, że zdążyliście :)
OdpowiedzUsuńoj tak...nie wiem jak bym urodziła w samochodzie...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWow, niezły wynik. Poród ekspres, a Wojtuś ponad 4razy większy niż Stefek :)
OdpowiedzUsuńale Stefek bardzo spieszył się na świat, to masy nie zdążył nabrać :)
UsuńWow! Kochana! Ekspresowy ten Twój poród... No i te wartości... 4750g i 61cm! Retyyy jak Ty to zrobiłaś? To ja myślałam, że urodziłam duże dziecię, ale w porównaniu do Ciebie, to pikuś. Szacun ogromny dla Ciebie! :*
OdpowiedzUsuńNo i gratulacje i uznanie dla męża za ten spokój i opanowanie ;)
nie pytaj mnie bo nie wiem :D zwłaszcza że brzuszek miałam mniejszy niż za 1 razem. nie wiem gdzie to nasze dziecię się zmieściło :D Oleńka też duża dziewczynka, także też się namęczyłaś.
UsuńMąż był lekko zestresowany przy okazi porodu z Ątusią. Teraz luzik. Tylko aby do szpitala zdążyć :D