niedziela, 8 marca 2015

drugi poród

Dziewczyny bardzo, bardzo, BARDZO!!! chciałabym podziękować za miłe słowa odnośnie latkacji. dziękuję za wsparcie!!! to dla mnie mega ważne. walczymy... .

muszę się spieszyć z publikacją, bo zaraz odbędzie się karmienie, coś tak mówią mi dźwięki dochodzące z łóżeczka. wczoraj nie zdążyłam także.. bez zbędnych wstępów zapraszam do historii porodu naszego młodszego dziecka.

jak wyglądał pierwszy poród, możecie przeczytać tutaj.
tam byłam wcześniej


Jakoś po 3 budzi mnie potrzeba fizjologiczna. Nie chce mi się iść, bo wiem jak to będzie wyglądało. Niby pęcherz pęka w szwach, ale jak dotrę już do wc, to wyleci kilka kropelek.  Zwlekanie nie ma sensu, bo w takim stanie ponownie nie usnę. Kiedy wracam, budzi się Mąż, śpiący ostatnio bardzo czujnie. Uspokajam, że tylko w toalecie byłam. Prawie usnęłam, gdy dzieciątko kopnęło i odeszły mi wody. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i oznajmiłam Mężowi co się stało. On spojrzał na materac (suchy), na mnie i powiedział że mam się położyć po czym mnie przytulił. Ja spanikowana
- Kochanie my musimy jechać a TY tak spokojnie mnie przytulasz??
- Skarbie nie odeszły Tobie wody, tylko większa ilość śluzu.- fakt, wszystko na dole już było gotowe na poród od dawna, czego dowodem były sączące się ze mnie dziwne rzeczy.- skurcze masz?
- nie…
- to jeszcze nie rodzisz- dostałam buziaka, ale nie byłam do końca przekonana.
Chwilę później
- Kochanie wiesz? Coś mnie boli. Ale to nie wygląda mi na skurcz.
- Powiedz jak się skończy- Mąż zachowuje zimną krew.
- już…ile to trwało? Minutę? Eeee…chyba faktycznie nie rodzę. Jakieś to dziwne…z Ątusią bardziej mnie bolało. Skarbie a jak już rodzę to jak nazwiemy dziewczynkę??
- nie wiem, ale od narodzin będzie trochę czasu na decyzję.
- myślisz że skoro nie wybraliśmy nic przez 9m-cy, to wybierzemy przez kilka dni??- śmiejemy się żartując ale kiedy zaraz znowu ból się powtórzył, Mąż zarządził wyjazd do szpitala.
- ale Kochanie, to chyba jeszcze nie są skurcze, lajtowe jakieś
- Skarbie przecież one się dopiero zaczynają. Zapewne zaraz się nasilą
Zaczęliśmy się szykować. Bóle faktycznie się nasiliły i wiedziałam już, że rodzę.

Ątusia spała sobie smacznie przygotowana przez nas na ewentualność nocnej wizyty w szpitalu. Wiedziała, że rodzice mogą pojechać do szpitala urodzić Rodzeństwo, ona ma się nie martwić, bo Ciocia i Wujek są w domu i będą z nią cały czas, nie będzie sama. Chciałam ją obudzić, poinformować. Mąż był przeciwny. Nie chciało mi się z nim na ten temat gadać, bo znowu miałam skurcz.

Kiedy zobaczyłam wsteczne światła naszego samochodu, wpadłam w panikę. Dzisiaj wtorek rano, „mój” doktor jest w sobotę, kto mnie poskłada??
„mojego” doktora poznałam rodząc córcię. Naprawiał mnie i bardzo dobrze. Pamiętam dialog o tym, co tam się działo. Pamiętam moje niezadowolenie z nacięcia i Doktora pewność siebie, że będę zadowolona. Faktycznie byłam i jak tylko zaszłam w drugą ciążę myślałam o Doktorze nieustannie. Bardzo chciałam umówić się na wizytę, żeby mnie obejrzał itd. Nie wyobrażałam sobie, aby po drugim porodzie naprawiał mnie kto inny. Niestety przetrzepałam neta i nie mogłam go namierzyć. Moje znajome rodziły też w tym szpitalu i też z nim, to znaczy przewijał się podczas ich porodów.

Drogę do szpitala pamiętam całą. Zaspane miasto budziło się do życia. Niedaleko przed szpitalem czuję chyba skurcze parte. Nie…to niemożliwe. Za szybko.  Weszliśmy do szpitala, Mąż poszedł po wózek na izbę przyjęć. Kiedy dojechaliśmy Mąż poszedł po torby, Pani wzięła mnie na badania. Wcześniej zadzwoniła po doktora.
-jest u Was (pada nazwisko)?- pani relacjonuje doktorowi co za przypadek jakoś po 5 rano zjawia się na izbie, ja w tym czasie nie dowierzam…czy właśnie przed chwilą padło nazwisko „MOJEGO” DOKTORA??!!?? Rozważania przerywa pani z izby nakazując przygotowanie się do badań.
- ja mam chyba bóle parte- musiałam się natrudzić aby wykonać prośbę
Pani spojrzała na mnie z miną „od godziny skurcze i już bóle parte”? – zbadamy, zobaczymy.
Wszystko odbywało się jak na 5 rano przystało. Leniwie i bez stresu. Kiedy Pani mnie zbadała zdecydowanie zmienił się wyraz jej twarzy i wtedy rozpoczęła się akcja której żaden dobry film sensacyjny nie powinien się wstydzić.
- pani nie prze! Dziecko tylko blokują wody! Nie chcemy rodzić na izbie!
Szkoda tylko, że nie dostałam instrukcji jak w nie przeć kiedy czuje taką potrzebę. Zaraz…to co mi odeszło w łóżku?? Chwilę później dociera Mąż i już naprawdę odchodzą mi wody. Pani daje Skarbowi telefon i karze dzwonić pod wewnętrzny po doktora.  Kiedy zjawia się lekarz, moje serce się raduje! TO „MÓJ” DOKTOR!!! Zdecydowanie lepiej mi psychicznie i poród zrobił się mniej straszny. Doktor instruuje jak mam się zachowywać kiedy przychodzą skurcze i chce mi się przeć. Idą ze mną szybko przez długi korytarz do windy, blokując główkę abym nie urodziła. Oni się stresują, ja kiedy nie mam skurczy jestem w świetnym humorze, zagaduję ich wesoło. W windzie czuję zapach perfum. Moje myśli zajmują rozważania, czy mój organizm już zakończył ciążę, bo nieliczną moją dolegliwością była nadwrażliwość na zapachy, przez cały czas. W windzie delktuje się wyczuwalną wonią. Kiedy wpadamy do sali porodowej, cztery osoby na raz coś mi robią. Kłują, znieczulają, nacinają i nie wiem co jeszcze.  Mąż nie zdążył dotrzeć do nas, kiedy usłyszał mój krzyk i płacz dziecka. Prosiłam aby poczekać na Męża z pępowiną, ale nie było czasu. Razem ze mną rodziły 4 inne panie, jednej z nich odklejało się łożysko i ja nie byłam w najlepszym stanie. Tak wyglądał nasz poród rodzinny.
- to synek czy córeczka?
- synek- kładą mi Wojtusia na brzuszek- z jednej strony ulga, bo mamy imię. Z drugiej jakoś mi dziwnie, bo ciąże wyglądały bardzo podobnie. 

Rozpoczyna się proces składania mnie. Na początku jest jak z Magdlenką. Później jakoś tak…inaczej…
- Doktorze dwa lata temu Pan mnie jakoś inaczej naprawiał?- jestem z tych co lubią wiedzieć co mi robią.
- tak. Doktor cierpliwie i wyczerpujący sposób opisuje mi dlaczego tak jest i co się stało. Rozmawiamy chwilę o konsekwencjach dla mnie.  Jestem spokojna, bo wiem że Lekarz robi wszystko, aby było ok. dziękuję Bogu za to, że dane było mi rodzić z Dr
Niewiele się mówi o konsekwencjach naturalnego porodu dla krocza. Mam w planie napisać o tym notkę, jak wystąpią ewentualne problemy i będzie potrzebna rehabilitacja, aby walczyć o stan z przed ciąż. Nie chcę się żalić, jedynie napisać coś konstruktywnego. Dlatego aktualnie oszczędzę Wam szczegółów.

Mężowi udaje dostać się do nas. Przed wejściem do sali dopełnia formalności, pyta czy ma syna czy córkę.  To pytanie wyraźnie rozbawia położną. Kiedy wyjaśniam jej, że chcieliśmy niespodziankę i nie znaliśmy płci do samego końca, zdecydowanie zmienia nastawienie.
Podczas pracy Doktora dowiaduję się, że Synek miał 4750g i 61cm. Nie…chyba źle słyszę… ile?? Teraz już rozumiem co Doktor miał na myśli zaraz po porodzie mówiąc „nie najlepiej pani wygląda”

Kiedy trafiamy na salę poporodową, moje myśli krążą wokół Córci. Wytrzymuję do 8 i dzwonię do mojej sis, aby dowiedzieć się jak Żabka zniosła naszą nieobecność
- Ątusia najpierw spanikowana wołała „tata? mama?” na widok szwagra się rozpłakała, ale kiedy dowiedziała się że rodzice pojechali rodzić Rodzeństwo, uspokoiła się i wróciła do swojego łóżka. Zaraz później pojawiła się jednak u wujków i wbiła się im do łóżka. Nikt już nie spał w emocjach czekając na kolejnego członka rodziny. Sis i Szwagier zakładali się, ile czasu będzie mi potrzeba na poród i czy zdążymy do szpitala dojechać. Po narodzinach dialog Wujków z naszą córcią:
- Żabko  masz braciszka, cieszysz się?
- tak!!
Chwilę później Córcia ma pytanie…
- siostrzyczkę też mam??

od wystąpienia skurczy mój poród trwał godzinę.
cieszę się że zdążyliśmy do szpitala :D

19 komentarzy:

  1. Szybko Wam poszło :P Ja gdy rodziłam, to również byłam szczęśliwa, że mój doktor będzie przyjmował poród- do innych nie miałam zaufania.

    Ogólnie fajny wpis... cały poród przedstawiony tak...pozytywnie. Żadnego użalania, jak to bolało, ile było krzyku, ile złości...
    Całkiem spory ten Wasz maluszek :) Zdrówka dla małego głodomorka :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz się dopytałam i umówiłam na wizytę :)po upływie 6tyg sprawdzi jak wygląda dzieło :D

      drugi poród pod względem bólu był...bardziej przyjemny. no i krótszy. ból był, ale cały czas porównywałam ja to z Ątusią było :)
      pierwszy poród od odejścia wód jakoś 2h, od skurczy 4.
      ale zanim ktokolwiek zacznie mi zazdrościć powiem, że później nie było już tak fajnie :D

      Usuń
  2. dzięki za post, warto wiedzieć co czeka przyszłego tatuśka po ślubie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz...poród porodowi nie równy, ale zdecydowanie polecam rodzić razem :)

      Usuń
  3. Szybko poszło i bardzo dobrze:). To by się córeczka ucieszyła, gdyby w pakiecie była też siostrzyczka. Szkoda, że tak nie można, prawda? Przeczytałam post i przypomniał mi się mój poród. Fajny wpis, dzięki za przywołanie wspomnień!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. poród całkiem spoko, później znacznie gorzej. no ale cóż, musi być równowaga w przyrodzie :D
      polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  4. Wojtuś gdy się urodził ważył prawie 5 kg chyba żartujesz ???
    A poród podniosłaś mnie na duchu może u mnie też tak ekspresowo pójdzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie nie żartuję. na obchodzie wszyscy podziwiali "trzymiesięczne dziecko" - tak go nazywali.
      drugi poród jest szybszy, więc jest dla Ciebie nadzieja :)

      Usuń
  5. Lubie czytac takie porodowe sprawozdania. Godzinę od skurczy? To szybko Wam poszło! Buziaki *zuza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie spodziewaliśmy się że aż tak szybko nam pójdzie :D

      Usuń
  6. Super, że jesteście już razem a poród nie zostawił traumatycznych przeżyć :). Dużo zdrówka dla Was, niech Wam Maleństwo rośnie jak na drożdżach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pierwszy był gorszy :P, dziękujemy za dobre słowo :)

      Usuń
  7. Nieźle... 5 kg i tak szybko poszło? W sumie dobrze, że zdążyliście :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tak...nie wiem jak bym urodziła w samochodzie...

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  8. Wow, niezły wynik. Poród ekspres, a Wojtuś ponad 4razy większy niż Stefek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale Stefek bardzo spieszył się na świat, to masy nie zdążył nabrać :)

      Usuń
  9. Wow! Kochana! Ekspresowy ten Twój poród... No i te wartości... 4750g i 61cm! Retyyy jak Ty to zrobiłaś? To ja myślałam, że urodziłam duże dziecię, ale w porównaniu do Ciebie, to pikuś. Szacun ogromny dla Ciebie! :*
    No i gratulacje i uznanie dla męża za ten spokój i opanowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie pytaj mnie bo nie wiem :D zwłaszcza że brzuszek miałam mniejszy niż za 1 razem. nie wiem gdzie to nasze dziecię się zmieściło :D Oleńka też duża dziewczynka, także też się namęczyłaś.
      Mąż był lekko zestresowany przy okazi porodu z Ątusią. Teraz luzik. Tylko aby do szpitala zdążyć :D

      Usuń